niedziela, 3 września 2017

Prolog

 Pisze ten list byś nie martwił się gdy nie zastaniesz ani jednej mojej rzeczy. 
Postanowiłam wyjechać z Funbari Onsen. 
Nie spełniłam swojego obowiązku.
Ale może to i dobrze, czas byś pomyślał o sobie i o tym czego pragniesz...
Dlatego zwalniam cię z obietnicy danej mi w dzieciństwie.
Jesteś wolny i mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz te wszystkie okropieństwa.

Żegnaj...

Anna          


Wysoki brunet stał oszołomiony treścią listu jaki zostawiła mu jego narzeczona, targały nim różne skrajne emocje, żal, smutek, ulga, złość, poczucie winy. Nagła wyprowadzka Kyoyamy była dość zaskakująca. Był pewien, że blondynka zostanie przy nim nawet po przegranej w turnieju. Mimo swojego burzliwego charakteru i zamiłowania do torturowania innych, widział w niej kogoś bliższego niż zwykłą przyjaciółkę. Jednak nigdy się nie sprecyzował co do swoich uczuć i na jakim etapie się znajdują. Może to popchnęło medium do wyprowadzki? Tego niestety nie wiedział. 
- Onii-chan? - Yoh odwracając się gwałtownie ujrzał w drzwiach długowłosego chłopaka, będącym jego odbiciem lustrzany. 
- Hao c-co ty tutaj robisz? - Zszokowany brunet w pośpiechu chował do tylnej kieszeni list od blondynki. 
- Zapomniałeś? Piątki mieliśmy spędzać razem. - Ognisty szaman obdarzył brata promiennym uśmiechem. Młodszy z bliźniaków widząc tak szczery uśmiech czasami zastanawiał się jakim cudem Hao był kiedyś tak złą osobą. To kim stał się jego brat po połączeniu z Królem Duchów napawało go podziwem. Jednak był bardzo wdzięczny, ponieważ odzyskał brata, którego tak bardzo pragnął. - Pamiętaj braciszku że Król Szamanów ma bardzo napięty grafik i ten jeden dzień musiałem bardzo długo negocjowań z Królem Duchów.
- Gomena, wyleciało mi z głowy. - Długowłosy spojrzał na brata współczująco po czym skierował się do wyjścia. Odwrócony do niego tyłem zatrzymał się w półkroku by na odchodne rzucić do młodszego brata.
- Takie osoby jak ona potrzebują samotności. - Hao nie czekając na odpowiedź brata wyszedł z pokoju dając tym Yoh chwilę na przełknięcia tych informacji. Właściciel pomarańczowych słuchawek spojrzał na wejście do pokoju gdzie jeszcze chwilę temu stał jego starszy brat, po chwili uśmiechnął się tajemniczo. 
- To się jeszcze okażę braciszku.

wtorek, 15 sierpnia 2017

Nic dwa razy się nie zdarza (One Shot)

Przez zatłoczone ulicę Tokio powolnym spacerkiem szła młoda kobieta, ludzie bardzo dobrze ją znali, niegdyś agresywna i pełna energii dziewczynka z dnia na dzień stała się przygaszoną zamkniętą w sobie osobą. Przez te parę lat jej wygląd się zmienił, jej długie sięgające ud blond włosy falowały na wietrzę, niegdyś piękne lśniące oczy były teraz przygaszone pełne smutku. To już sześć lat od kiedy Turniej Szamanów zakończył się zwycięstwem Hao, po tych trzech reinkarnacjach w końcu mu się udało, dopiął swego. Pozbawiając dziewczyny ostatniej iskierki szczęścia.  Pozbawiając jedynej osoby na której jej tak naprawdę zależało. 
Przechodziła obok tego pamiętnego mostku, właśnie wtedy pierwszy raz od dawna zdjęła przed nim maskę obojętności ukazując wszystkie swoje obawy i lęki. Przytrzymała się przy barierce głęboko wpatrując się w lustro wody, w tafli ujrzała go z tym swoim beztroskim uśmiechem. Po jej policzku spłynęła mimowolnie samotna łza. Przez jej umysł przeleciały urywki wspomnień. 

***
Tego dnia miałam cię poznać, mojego przyszłego męża. Byłam  bardzo zła , ale ta złość nie pochodziła ode mnie. To były uczucia ludzi, którzy mnie otaczali, nie potrafiłam zatrzymać natłoku myśli. To wszystko mnie przerażało, nie potrafiłam zapanować nad "nimi" pojawiali się za każdym razem jak wyszłam z domu. Te wszystkie samolubne myśli, uczucia gniewu które były w ich sercach. To Reshi, klątwa samotności wymierzona we mnie. 
-Matamune ! 
- Stoisz mi na drodze ! Szczeżnij ! - Twoje myśli zdradziły, że byłeś mną przerażony.
- Czekaj.. Zaczekaj chwilę ! 
-Nie odzywaj się do mnie tak jakbyś mnie znał. Albo cię zabiję. - Próbowałam zniechęcić cię do siebie, znajomość ze mną jest niebezpieczna. A ja byłam skazana na samotność. Bynajmniej tak myślałam wtedy. Nie rozumiałam ciebie, byłeś samotny jak ja a jednocześnie taki beztroski i szczęśliwy. Chciałeś mnie uwolnić od demonów. Udało ci się. Ale za cenę twojego ducha opiekuna, twojego pierwszego przyjaciela. A poświęciłeś go dla zepsutej do szpiku kości dziewczynki. Dlaczego ? Bo mnie kochałeś, dopiero teraz widzę ile uczuć mi okazywałeś poprzez zwykłe gesty. 

***
Przyjechałam za tobą do Tokio, dostałam za zadanie wyszkolenia ciebie na prawdziwego szamana, cały ród Asakurów na ciebie liczył. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy z jak potężną siłą idzie ci się zmierzyć i że przepłacisz za to życiem. Starałam się wyznaczyć jak najcięższe treningi, bo tylko takie dawały jakiś efekt. Wiem, że nienawidziłeś mnie za te wszystkie męczarnie, ale dzięki nim zaszedłeś tak daleko. 
Zbliżał się dzień twojej inicjacji, jeden z sędziów miał cię przetestować. Może tego nie okazywałam, ale byłam przerażona. Bałam się czy ci się uda, przez te wszystkie zmartwienia wlepiałam ci większe treningi. Abyś tylko nie widział mnie w tym stanie, starałam się nie zdejmować maski obojętności, niestety nie zawsze mi się to udawało. Wiem, że mimo moich prób zawsze widziałaś gdy się coś ze mną działo. Dlatego tamtego dnia zabrałeś mnie na spacer do parku, by choć na chwilę uspokoić moje skołatane nerwy. Na podwórku był ziąb, było mi cholernie zimno, ale czułam w sercu błogość, bo byłeś obok mnie.
***
Był taki podobny do ciebie, ale tylko wizualnie. Jego charakter był kompletnym przeciwieństwem twojego. Był zbyt pewny siebie, myślał że może mnie mieć. Hao, twój brat bliźniak, twój oprawca. Nienawidzę go z całego serca. Może gdybym się wtedy jego nie posłuchała i nie dała ci księgi szamanów, może byś teraz tu ze mną był ? Nie wiem tego. Ale czytając tą księgę osiągnąłeś nowy poziom mocy, byłam z ciebie dumna. A w głębi serca cieszyłam się, że widzę cię całego i zdrowego.

***
Ten dzień... Pamiętam go zbyt dobrze, tego dnia mój świat się zawali a serce pokruszyło się na tysiące kawałeczków. Walczyłeś z nim w Gwiezdnym Sanktuarium, chciałeś uratować świat przed swoim własnym bratem. Czułam twoje wahanie się przed atakiem, w końcu to twój brat, którego zawsze pragnąłeś mieć. Nie chciałeś go zabić, miałeś zbyt dobre serce by kogoś tak skrzywdzić. Niestety Hao nie czuł żadnych skrupułów przed zaatakowaniem ciebie. Czułam się bezsilna, nie mogłam ci pomóc 1080 korali zostało zniszczone a moje shikigami zostały przejęte przez niego. To trwało sekundy, gdy cię chwycił i wbił miecz w twoje serce. Stałam zalana łzami, nie mogłam do ciebie podbiec, Faust uniemożliwił mi to. W pewnej chwili znaleźliśmy się na zachodniej pustyni. Komunikat na dzwonka wyroczni mówił jasno " Król Szamanów : Hao Asakura". Dokonał tego w bestialski sposób, zabijając swojego brata. Podbiegłam do twojego ciała, nie czułam pulsu. Szloch ogarną całe moje ciało, nikt nie odważył się odciągnąć mnie od ciebie. Mimo że byłeś martwy, ja czułam aurę spokoju bijącą od ciebie. 
- Yoh, proszę otwórz oczy. - Nie potrafiłam się z tym pogodzić, moje serce powoli krwawiło.Chciałam byś choć na chwilę na mnie spojrzał, choć ostatni raz mnie dotkną. Wiem, łudziłam się. Bo ty już nigdy nie otworzyłeś swych oczu, twoje serce  już nigdy nie zabiło. A moja dusza odeszła, umarła w momencie gdy zabrakło cię na tym świecie. Już nigdy nie byłam taka sama, blask w oczach znikł. Umarła tamta Anna. 
Dziś gdy mija szósta rocznica twojej śmierci ja nadal czuję ból. Ren, Horo Horo, Joco, Ryo, Faust, Manta, oni nadal mieszkają ze mną w zajeździe, ale nic już nie jest takie samo. Twój pokój stoi nietknięty, nie weszłam do niego od dnia twojej śmierci. Dlaczego ? Boję się, że gdy tam wejdę moje ciało rozsypie się na milion kawałeczków. Nie potrafię pozbierać się po tych wydarzeniach. Moja bariera obojętności pękła jak bańka mydlana, nie daję rady ukrywać swych uczuć. 

***
Przetarła zapłakane oczy, te wszystkie wspomnienia bardzo ją bolały. Spojrzała ostatni raz na ten pamiętny mostek i ruszyła dalej swoją drogą. Po paru minutach dotarła na cmentarz, przeszła szybko między nagrobkami. Bardzo dobrze znała te miejsce, była tu częściej niż by mogło się wydawać. Zatrzymała się przed jednym z kamiennych nagrobków, po cichu przeczytała wyryty napis na nagrobku 
- Yoh Asakura. - Nie potrafiła już hamować łez płynących po jej policzkach, cicho łkając położyła piękne czerwone róże na marmurowej płycie. Biła się z myślami, czuła że powinna przywołać jego ducha, ale bała się, że nie przetrwa tego spotkania. Że może te spotkanie rozdrapie ledwo co zagojone rany. 
Cicho westchnęła kucając przy nagrobku, dłonie lekko drżały przy styknięciu się z marmurem. Przejechała palcami po imieniu, pierwszy raz od tamtego wydarzenia uśmiechnęła się. 
-Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy, żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy, dwóch tych samych pocałunków, dwóch jednakich spojrzeń w oczy. Wczoraj kiedy twoje imię ktoś wymówił przy mnie głośno, tak mi było jakby róża przez otwarte wpadła okno.
Stała tak już dwadzieścia minut, tuż za nią zmaterializował się biało włosy samuraj. 
- Anno wracajmy już do domu, Hana na pewno dał już w kość dla Horo Horo. - Kobieta ciężko westchnęła wpatrując się w nagrobek. Tak. Hana był jego synem, nie zdążyła mu tego powiedzieć. Ta pamiętna noc przed wyjazdem, zostawił namiastkę siebie na tym świecie. Jedyny sens jej życia
- Też zanim tęsknisz co, Amidamaru ? 
- Czuję żal, że nie dałem rady ochronić go przed śmiercią. - Po twarzy samuraja powoli spływały łzy, blondynka widząc to mało sama znów się nie popłakała. Spojrzała ostatni raz na miejsce spoczynku narzeczonego, chwyciła się za serce spoglądając w niebo "Jeszcze się spotkamy Yoh". Szepnęła cicho po czym ruszyła wraz z samurajem w stronę domu. 
Gdy dziewczyna wraz z duchem byli już blisko wyjścia z cmentarza, nad grobem chłopaka zmaterializowała się dusza młodego bruneta w pomarańczowych słuchawkach. Uśmiechnął się pogodnie w stronę tamtej dwójki. Wiedział, że jego odejście bardzo zraniło jego najbliższych, ale miał nadzieję że zaznajął szczęścia mimo to. 
- Będę tu na ciebie czekał Anno, wychowaj naszego syna na dobrego człowieka. - Brunet spuścił głowę mocno ściskając swoje dłonie. Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. - Dziękuję ci że przy mnie byłaś.. I-i Kocham cię. - Po chwili zjawa rozpłynęła się. 
 ***
W ciemnym pokoju spała na łóżku blond włosa dziewczyna, tuż przy łóżku stała szafka nocna ze zdjęciami, bruneta w pomarańczowych słuchawkach i małego blondyna. W pokoju rozległy się ciche szepty, po czym okno otworzyło się do granic możliwości. Przez otwartą przestrzeń, unoszącym przez powiew wiatru leciał pąk czerwonej róży. Wylądował tuż przed twarzą śpiącej dziewczyny na jednym z płatków było wyryte słowo. 
  ~.~
    EVER

  ~.~